niedziela, 14 marca 2010

O Visual Merchandisingu Adrian Siekierski z firmy VMART

Gdzie można uczyć się zawodu visual merchandisera?
Ja uczyłem się tego zawodu w polskich i zagranicznych
markach, zarówno w kraju, jak i w Europie.
Wiem, że w Krakowie jest szkoła, która uczy
VM-u, ale nie umiem się wypowiedzieć na temat
jej poziomu. Jeżeli ktoś naprawdę chce nauczyć
się sztuki VM-u, powinien zdobyć doświadczenie
w co najmniej kilku fi rmach, w tym obowiązkowo
w zagranicznych markach. Jest to zawód wymagający
nieustannego samokształcenia i rozwij ania
się, co jest tym trudniejsze, iż niewiele jest publikacji
dotyczących VM-u wydanych w Polsce.
Pracujesz w fi rmie, która zajmuje się VM
w markach odzieżowych. Czy dana fi rma
może po prostu przyjść i podjąć z Wami
współpracę?
Tak, oczywiście. Można powiedzieć, że jesteśmy
rodzajem agencji, którą można wynająć. W tej
chwili współpracujemy z dwiema dużymi markami.
Za sobą mamy wieloletnie doświadczenie
w tej dziedzinie.
Czy jest to ciężka praca?
Tak, czasem nawet fi zycznie jest to ciężka praca.
I wymaga tolerancji na chaos – dużo podróży
służbowych skutecznie wyklucza rutynę. Czasem
to jak życie na walizkach.
Jakie są koszty współpracy z taką fi rmą,
jak Wasza?
Nie jestem w stanie tego określić bez znajomości
marki, z którą mielibyśmy współpracować. To
bardzo indywidualna sprawa.
Czy w każdej marce odzieżowej jest ktoś
taki jak Ty?
Powiem tak: w każdej szanującej się fi rmie jest coś
takiego, jak dział VM czy dekorator.
Błędnie VM łączony jest z działem marketingu.
Te działy, owszem, nachodzą na siebie kompetencjami
w niektórych miejscach, jednak de facto
powinny to być dwa niezależne działy.
Jak bardzo VM „uderza”, działa na klienta?
W tego klienta, który wchodzi do sklepu wyższej
marki, VM „uderza” konkretnie, bo klient ten jest
w pewien sposób ukształtowany, zna swoje potrzeby,
rozpoznaje aktualne tendencje w modzie.
Wchodząc do sklepu wyższej marki, klient obsłużony
zostaje indywidualnie, ma swojego sprzedawcę,
który go prowadzi. I odwrotnie: w tzw.
masówce, to klient wybiera, chodzi po lince, którą
zrobiliśmy.
Czy jesteście w pewien sposób kreatorami
mody?
Kreatorami mody – nie. Kreatorami gustu klienta
– tak. Jesteśmy w stanie kreować gust, a moda
idzie jakby osobnym torem. My musimy się dostosować
do niej, do jej aktualnych tendencji i wizerunku
danej marki.
Przychodzicie do danej fi rmy i...?
Najpierw musimy poznać daną markę. Musimy
w niej „pobyć” kilka tygodni, pojeździć po sklepach,
by zobaczyć, rozpoznać, jaki przychodzi do nich
klient. Nie możemy zrobić rewolucji, bo wiadomo,
że klient jest przyzwyczajony do konkretnego wizerunku,
ciężko więc „wychowywać” go na nowo.
Jeżeli zmieniamy prestiż danej marki, to zmieniamy
także prestiż jej klientów, bo marka funkcjonuje
właśnie dzięki nim. Absolutnie wszystko robimy
pod klientów. Jeżeli po naszych zmianach od danej
marki odejdzie nawet 50 klientów, to na ich
miejsce wejdzie 10 bogatszych.
Czy istnieją standardy VM?
VM dzieli się na space planning i visual promotion.
VM to nie tylko kolorystyka, układ towarów.
To przede wszystkim umiejętność łączenia wiedzy
z różnych dziedzin: mody, reklamy, sprzedaży,
psychologii...
Co zyskuje marka po wprowadzeniu działu
VM?
Nasi klienci często pytają nas: no dobrze, ale o
ile wzrośnie nam sprzedaż? Nie jestem w stanie
na to odpowiedzieć. Przede wszystkim mogę
zagwarantować wzrost prestiżu. Chcemy wzbudzić
w kliencie chęć posiadania produktu danej
fi rmy. To jest cicha sprzedaż. Człowiek, kupując
ekskluzywną gazetę, wchodząc do eleganckiego
butiku, poprawia prestiż, swój status, czuje się lepiej.

1 komentarz: